Kurs joga nidra? Tak, poproszę!
Latem 2016 roku podjęłam ważną decyzję, która od tego czasu zmienia moje życie.
Mieszkałam wtedy w Hanoi, prowadziłam zajęcia fitness i pilates, ale choć bardzo pasjonowała mnie taka praca z ludźmi, czułam, że coś musi się zmienić, że się wypalam. Praktykowałam jogę już od kilku lat i coraz bardziej inspirowały mnie jogiczne nauki i styl życia. I tak w czerwcu 2016 roku podjęłam decyzję: zostanę nauczycielką jogi!
Ponieważ mieszkałam w Azji, nie miałam wątpliwości, że miejscem, do którego warto się udać, są Indie. Przeorganizowałam plany na kolejne miesiące i zapisałam się na starannie wybrany przeze mnie kurs nauczycielski jogi (dobra rada – pytaj znajomych i czytaj opinie, bo warsztatów jogi na Goa jest mnóstwo i ważne jest, aby ten intensywny czas spędzić w miejscu, które czujesz, które z Tobą rezonuje). I tak, późną jesienią, powitałam tętniący życiem świat Indii, kierując swoje kroki w stronę Goa, gdzie miałam spędzić kilka nadchodzących tygodni.
Już kiedyś odwiedzałam Goa, ale było to poza sezonem i okazuje się, że te kilka miesięcy zmienia leniwą, niepozorną wioskę w kipiący życiem joga-raj!
Zima w Arambolu oznacza szczyt sezonu, otwierają się sklepiki i kawiarnie, przybywają ludzie z całego świata, a plaża staje się żywa, kolorowa, pełna ludzi i muzyki. Brzmi to może jak klasyczna destynacja turystyczna, ale nie daj się zwieść! Arambol to wymarzone miejsce na zanurzenie się w jodze, tylko że nie jest to spokojna oaza pełna mnichów, oj nie. Jest tu pełno koncertów, ekstatyczne tańce, ceremonie kakao, drumming circles na plaży, śpiewanie mantr o zachodzie słońca, uzdrawianie energetyczne, przebudzenie Kundalini, breathwork, praktykowanie tantry czy wielogodzinne sesje w szamańskich saunach. W Arambolu znajdziesz masę praktyk, które być może poruszą coś w Tobie i wesprą podróż ku życiowej przemianie. Do tego niesamowita przyroda (drzewa banyanowe, czyli fogowce!), rozległe, długie plaże i gwarancja świetnej pogody. Aha, i co najważniejsze dla każdego smakosza – najlepsze jedzenie na świecie z mnóstwem zdrowych/wegańskich alternatyw, które pomogą Ci przejść kurs jogi, utrzymując ciało w zdrowiu i sile. Takie miejsce też przyciąga konkretnych ludzi, co tylko dodaje klimatu lekko hipisowskiej/bajkowej krainy, w której zakochałam się już pierwszego wieczoru.
Mój kurs 200h Yoga TTC (w Kashmir Shaivism School of Yoga) zaczynał się wkrótce po moim przyjeździe, co dało mi tylko kilka dni na znalezienie domu. Skończyło się na prostej chatce z małą kuchenką, łóżkiem z moskitierą, biurkiem i prysznicem z zimną wodą i z perspektywu kilku lat muszę przyznać, że w żadnym innym domu nie byłam tak szczęśliwa jak tam!
Wkrótce ruszył kurs i podekscytowana zanurzyłam się na cały grudzień w jogicznym szkoleniu. A ze wszystkich niesamowitych lekcji, jakie tam otrzymałam, najważniejszą była Joga Nidra – jogiczny sen. Zabawne jest to, że rozpoczynając kurs planowałam poświęcić się dynamicznym formom jogi, takim jak Ashtanga Vinyasa, a 4 tygodnie później mogłam myśleć tylko o tej krainie śnienia do jakiej przenosiła mnie Joga Nidra.
Dlatego zaraz po szkoleniu rozpoczęłam poszukiwania przewodnika na ścieżce Jogi Nidry i gdy tylko poznałam Meerę (Diya Yoga), wiedziałam, że mój pobyt w Arambolu będzie dłuższy niż planowałam. Wkrótce, głodna wiedzy i praktyki, rozpoczynała tygodniowy kurs Joga Nidra TTC.
Szybko odkryłam, że fantastycznie odnajduje się w tej spokojnej technice prowadzonej relaksacji i zdecydowałam, że to właśnie z Nidrą zwiążę swoją drogę najmocniej. Joga Nidra jest mniej „typową” formą jogi jeśli wziąć pod uwagę to, co zwykle robimy na naszych matach. Przypomina medytację z przewodnikiem, kiedy jedyne, co robisz, to leżysz wygodnie i słuchasz, pozwalając, aby głos nauczyciela prowadził cię w bardzo głęboki relaks, stan z pogranicza świadomości i snu. Wejście w stan jogi nidry to niesamowite przeżycie!
To był magiczny tydzień, magiczna zima i początek największej zmiany w moim życiu.
O ile zmiana kariery i stylu życia w wieku 35 lat wydawała mi się ekscytująca, była jednocześnie przerażająca. Wątpliwości „co ja najlepszego wyprawiam”, „czy ja sobie poradzę”, „Kaśka, chyba zwariowałaś” nawiedzały mnie codziennie. Postanowiłam więc w praktyce sprawdzić jogę nidrę, która pomaga też w pracy z intencjami i zmienianiem życia. Przez kolejne 6 miesięcy po kursie codziennie wykonywałam min. 20 min praktykę powtarzając tę samą intencję: „ufam sobie” i doświadczałam jak z każdym tygodniem wątpliwości opadają, a życie podsuwa kolejne okazje do prowadzenia zajęć, i rozwoju. Co najważniejsze nabrałam tyle pewności i ugruntowania w tym co robię, że poradziłam sobie z największymi trudnościami, jakie przyszły po powrocie do Polski, gdzie o tej praktyce mało kto słyszał. Wtedy było sporo zgrzyatania zebów, wątpliwości, to czas gdy musiałam mieszkać u rodziców i zarabiałam na przysłowiowe „waciki”. To było 5-6 lat temu, a ja się nie poddałam, nie wróciłam na stare zawodowe tory i jestem z siebie na maxa dumna! Miesiąc po miesiącu pojawiali się nowi klienci, zaczęłam nagrywać praktyki do wchodzących na polski rynek aplikacji z medytacjami czy audiobookami, pojawiały się współpracę z ciekawymi markami, bartery, pierwsze warsztaty, a z czasem mój własny kurs nauczycielski jogi nidry, który kieruję do nauczycieli jogi, tańca, ruchu i wszelkiego rodzaju terapeutów.
W trakcie tej zimy w Arambolu wydarzyło się coś jeszcze, coś co karmi mnie do dziś kiedy przychodzą ciemniejsze chwile.
Głęboko w sobie odkryłam wolność i szczęście, stałam się jednocześnie uziemiona, spokojna i radosna, lekka, kwitnąca. Prawdopodobnie nigdy wcześniej nie czułam tak wyraźnie kim naprawdę jestem i jaką drogą chcę podążać. To jest moc, która zasila na całe życie, i której odkrycia życzę każdemu z całego serca!