3 dni ponad drzewami
Integracja, uziemienie, przyswojenie bardzo głębokich lekcji. Oswojenie się z wglądami, spostrzeżeniami, ktore obnażyły nieznane mi dotąd maski, wskazały silne wzorce, od lat kierujące moim przeznaczeniem. Teraz trudne zadanie wyciągnięcia wniosków. Wyboru – gdzie idę, jakie są moje dążenia? Po co, dlaczego, dla jakiego dobra chcę działać? Co podlewać? Czy pozwolę by zmysły zawsze brały górę? Przyjemności… to coś z czego jestem bardzo mocno zbudowana, to moja ciężka energia Kapha, silna i domagająca się ciągłego dokarmiania, a ja już od dawna czuję, że jest łańcuchem i trzyma mnie w miejscu, z którego chcę już ruszyć. Odlecieć, poszybować tam gdzie jest powietrze, wiatr, lekkość.
Wspinanie się na te wysokie szczyty, lepienie od potu, wdychanie zapachu gór i chłodzenie rozgrzanego ciała w lodowatych potokach pokazało mi, że mam już niemal wszystko by się z tego łańcucha zerwać, zacząć żyć moje ciało, zmysły i całą siebie inaczej. To niesamowite jak tam wydaje się to jasne i klarowne.
Płynęłam z tymi myślami kilka dni, wśród obłoków, ponad drzewami, ludźmi i światem. W bliskości natury i pięknego człowieka, których milcząca obecność pozwoliła mi przejść na chwilę na drugą stronę lustra – zagubić się w ciemnej otchłani i znaleźć tam prawdę i siłę na nowe. Dała odczuć spokój, trud, satysfakcję, ból i najgłębsze, czyste szczęście. Pokazała miejsca, które wołają mnie tak mocno, że serce rwie się jak szalone, trzepocze, skacze. Miejsca, chwile, kiedy jestem naprawdę SOBĄ. Poczułam jak to smakuje gdy nie ma kontroli, oceniania, blokad, strachu, miotania się. I to za każdym razem dławiło w gardle i niosło słony smak łez. Każda chwila tego BYCIA SOBĄ to najpiekniejsze sekundy, ale ma to też drugą stronę – widzę, jak rzadko jest moim udziałem…
Teraz więc powrót, integracja i codzienny wybór – bo to co będe dokarmiać, będzie się manifestować jako moja rzeczywistość. NIE MA INACZEJ.