Wegetariańska uczta w buddyjskiej świątyni
Wegetariańska uczta w jednej z wielu buddyjskich świątyń w Hue
2016 minął jak z bicza strzelił i nie wiadomo kiedy 2017 zdążył się mocno rozpędzić, uświadamiając mi, że zbliża się rocznica mojej przeprowadzki z Polski do Wietnamu. Prawie 8 miesięcy spędzone w cudownym chaosie Hanoi, wśród uśmiechniętych wietnamskich twarzy, wszechobecnych kapelusików non la, litrów ca phe sua da i zupy pho, misek bun cha, pierwszych larw zajadanych na lunch, kaczych embrionów (trung vit lon) na śniadanie czy przekąsek w postaci gumowatych, kurzych nóżek maczanych w miksie soli i limonki… Zaskakujące jak wiele barier jesteśmy w stanie pokonać i jak łatwo to przychodzi jeśli ruszymy się poza to co znane i codzienne i pozwolimy sobie na odrzucenie osądów. Zadziwiające również jak życie lubi niespodziewanie zakręcać i obierać nowe ścieżki. Piszę te słowa wchodząc w nowy rok z zupełnie innym nastawieniem i planami niż te, które kierowały moimi krokami poprzedniej zimy. Ostatnie 4 miesiące to czas spędzony głównie na świeżym powietrzu, pod słońcem i palmami, z wiatrem we włosach. Czas wypełniony jogą, medytacjami, spacerami i nauką bycia ‘tu i teraz’, co wywarło mocny wpływ na moją dietę, nie pozostawiając w niej wiele miejsca na mięso czy zaśmiecające organizm produkty. Przyszedł zatem naturalny czas na zadanie sobie pytania o kierunek, w jakim będę rozwijać Soul in the Bowl, miejsce które powstało z płomiennego, romansu z zupą pho… Za tydzień zmienię szumiący oceanem krajobraz Goa na wypełniony klaksonami harmider Sajgonu i z jednej strony podskakuję z radości na myśl o misce aromatycznego, wołowego bulionu czy szklance lodowatej, mocnej robusty z grubą warstwą słodkiego, skondensowanego mleka – z drugiej strony czuję, że nie chcę już na co dzień karmić mojego ciała w ten sposób i muszę znaleźć równowagę w podejściu do ukochanych, wietnamskich specjałów. Korci mnie zanurkowanie w wegetariańskie zakamarki tej bogatej, mocno inspirowanej buddyzmem, kulinarnej tradycji. Miałam okazję poznać ją od kuchni i wiem, że czeka tam masa nowych, niesamowitych smaków. Czuję, że 2017 to dobry rok na taką zmianę, zgodnie z numerologią określa go cyfra 1 – najlepszy czas na nowe starty 🙂
Na dobry początek mała uczta dla oczu z czasu kiedy kręciliśmy wegetariański (“an chay”) odcinek Fine Cuisine w Hue.
Młody jackfruit i niedojrzałe figi – przepyszna baza wegetariańskiej kuchni Wietnamu
Hue uznawane jest za buddyjską stolicę kraju dlatego tu szukałam korzeni wegetariańskiej, kulinarnej tradycji
Gotowanie w ogrodzie z łagodną, wiecznie roześmianą Co Anh, właścicielką restauracji an chay w Sajgonie. Do listy smakołyków bazujących na młodych figach,tofu, grzybach i sejtanie dołącza pozycja przygotowana przeze mnie – smażone banany z karmelizowanymi, suszonymi figami i prażonym sezamem
Królewska uczta podczas celebracji w jednej ze świątyń. Stoły czekające na setki gości, zastawione przepysznymi sałatkami, zupami, wariacjami z tofu, makaronami, daniami z ryżu, owocami, grzybami, ziołami, deserami. Zero mięsa czy sosu rybnego a wszystko aromatyczne i pełne smaków!
Popularna restauracja Thien Tam (Le Ngo Cat 110A, Hue) serwuje tradycyjne przysmaki Hue w wersji an chay i z radością przyznaję, że niektóre są lepsze o oryginałów!
Najwięcej czasu podczas kręcenia tego odcinka Fine Cuisine spędziłam wśród wesołych siostrzyczek z Dieu Duc Pagoda. Wspólnie gotowałyśmy niesamowite tofu z chili i trawą cytrynową, kleisty deser che z aloesem i przepyszną sałatkę z młodego jackfruita. Zakochałam się w ich ogromnej, surowej kuchni z buchającymi parą paleniskami, wielkimi stołami i studnią na samym środku. Była masa śmiechu, rozmów (uczą się codziennie Angielskiego) i spontaniczna lekcja jogi:)
Kliknijcie tu, żeby obejrzeć odcinek ‘An Chay Hue’ || Click here to see 'An Chay Hue’ episode