Pho Bangkok to Manila
Obydwoje z Kubą jesteśmy wielkimi fanami pho dlatego miłym zaskoczeniem była możliwość zjedzenia go w Bangkoku. Trafiliśmy na nie zupełnie przypadkiem w centrum handlowym Siam Paragon. Odciągając Kubę od kolejnego stanowiska z hindusem zauważyłam wielki, czerwony napis Pho i już za chwilę zamawialiśmy zupę, sajgonki i zieloną herbatę. Po otrzymaniu dania mina mi zrzedła – dostałam miskę mętnej, gęstej zupy z dziwnym makaronem i czymś co przypominało kiełbasę. Pomyślałam, że zamawianie pho w Tajlandii to nie był jednak dobry pomysł… Na szczęście okazało się, iż wina leży po stronie kelnerki, która okazała się niezbyt zaznajomiona z wietnamską kuchnią – kucharz zainteresował się sprawą i przyjął od nas zamówienie, które za moment trafiło na stół jeszcze raz. Parujący rosół był klarowny, aromatyczny i pełen różowej wołowiny, musieliśmy tylko upominać się o zioła i kiełki. Najwyraźniej oprócz kucharza obsługa nie ma większego pojęcia co serwuje;] Muszę przyznać, że byliśmy bardzo zadowoleni z posiłku – zupa była przednia, nic dodać – nic ująć. Sajgonki były bardzo dobre i pozwoliły nasycić brzuchy w sam raz. Wracaliśmy tam na obiad wielokrotnie i za każdym razem pho było pyszne!
Pho bo w Siam Paragon. Cena z podatkiem to około 120 THB (11 PLN)
Absolutnie nie spodziewałam się trafić na swoją ulubioną zupę na Filipinach. Chociaż odległość od reszty Azji nie wydaje się duża to różnice są gigantyczne; częściej niż na streetfoodową budkę kojarzoną z całym kontyntem można tu trafić na amerykański fast-food. W centrum handlowym Robinson’s Place, w dzielnicy Malate, trafiliśmy na Pho Hoa – to amerykańska sieciówka, lecz zamiast burgerów i pizzy serwuje białasom wietnamskie przysmaki.
Ceny są dość wysokie w porównaniu z wcześniejszymi cenami pho, z którymi mieliśmy do czynienia w różnych krajach Azji. Mała porcja pho bo chin vien kosztowała 200,000 THB (18,5 PLN), ale na szczęście mała miska w Pho Hoa wielkością odpowiada całkiem dużej misce gdziekolwiek indziej . Ach, te amerykańskie obżartuszki… Za te same pieniądze Kuba pałaszował pho ga. Obie zupy były bardzo dobre, treściwe i podane z zestawem bazylii, kiełków oraz cytryny. W Robinson’s znaleźliśmy jeszcze pyszne chilli con carne, w związku z tym biedny Kuba zawsze miał dylemat co wybrać. Ja nie miałam żadnego;]
Pho bo z wołowiną i pho z kurczakiem w Pho Hoa