Indonezja co i jak
Mając tak wiele do przekazania spróbuję napisać jak najwięcej, ale bardzo ogólnie – jeśli ktoś ma ochote wpaść tam na dłużej i ma konkretne pytania piszcie w komentarzach lub via Facebook
Indonezja to szalenie spokojny, muzułmański, ekshibicjonistycznie otwarty i równie mocno uśmiechnięty kraj rozrzucony po dziesięciu tysiącach zamieszkanych wysp. Postęp cywilizacyjny dotarł tu z niewielkim impetem – zaznaczył swoją obecność w motoryzacji, technologiach komunikacyjnych czy sposobie budowy domów, ale ludzie wciąż żyją tu jakby czas sie zatrzymał. Śmieci leżą gdzie popadnie, obiad często dostaniesz na bananowym liściu, a ciepła woda i lodówka są tu wyznacznikami luksusu. Trudno opisać to nietypowe zestawienie, ale niewątpliwie ma ono swój niepowtarzalny urok, który powoduje że na pewno jeszcze zawitamy do Indonezji.
Ludzie, ocean i przyroda to asy w rękawie tego kraju. Przemili, leniwi i nieogarnięci Indonezyjczycy pomimo lekkiego podejścia do tematu ekologii nie zniszczyli przepięknej, tropikalnej przyrody wokół, zaśmiecając ją jedynie w okolicach swoich siedlisk. Ocean jest ciepły, naprawdę ciepły, przez co w wodzie spędzać można godziny. Powodów ku temu nie brakuje – nurkowanie jest tu relatywnie tanie ($350 – kurs Open Diver; $36 – jedno nurkowanie), a dzięki ciepłej wodzie rafa jest przepięknie rozwinięta i pełna życia juz od pierwszych metrów pod wodą. Jest to jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie surfować można w doskonałych warunkach, bez pianek i za bardzo rozsądne pieniądze (wypożyczenie deski na dzień, umawiając się że będziesz brał ją częściej – 50,000 IDR (16 PLN)). Są tu setki dzikich, pięknych wysp, na których w prawdziwie tropikalnym klimacie odpocząć można od betonowych kurortów znanych z Europy – nie ma tu hoteli czy asfaltowych dróg, a przyroda jest naprawdę piękna – my spędziliśmy cudowne trzy tygodnie na Gili Air (110,000 IDR (35 PLN) za bungalow dla dwóch osób ze śniadaniem nad samym oceanem).
Druga część naszej przygody z Indonezją to praca i życie w tym miejscu przez dwa miesiące. Doświadczenie godne polecenia, zakładając że potraficie przestawić się na lokalny sposób myślenia – nic do końca nie wiadomo, najlepiej usiąść, zapalić papierosa i sprawa jakoś się załatwi – jakoś się załatwiają, naprawdę. Fakt, iż jesteśmy biali stawia nas w oczach przeciętnego Indonezyjczyka w roli Rockefellera. Trzeba znać ceny, aby nie dać się zrobić w balona. Negocjacje to stały rytuał. Tutaj nic nie załatwi się złością – w Indonezji zdenerwowanie jest ujmą – uśmiech, stoicki (czasem wręcz głupawy) spokój i jakoś się sprawę załatwi. Indonezyczycy bywają uparci, nie warto wtedy tracić czasu i wygodniej jest udać się do następnej osoby załatwić coś – np. wypożyczyć skuter czy deskę. Słowo klucz – dystans; ludziom zależy tu na pieniądzach i ktoś w końcu przystanie na uczciwe warunki w miłej atmosferze. Aby żyć tu potrzebujesz wynająć domek (4,000,000 IDR – 6,500,000 IDR (1200 PLN – 2100 PLN) z wszystkimi opłatami) – powinien mieć klimatyzację w sypialni i ciepłą wodę za te pieniądze. Skuter 75ccm-110ccm to koszt miesięczny rzędu 700,000 IDR (230 PLN), paliwo kosztuje 4,500 IDR za litr (1,5 PLN). Internet “po kablu” leży w sferze marzeń o ile nie planujesz rocznego wynajmu (Telekomsel Speedy to najlepszy wybór, potrzebujesz linii telefonicznej), Internet 3G jest tani i działa w wielu miejscach (jak to w Indonezji bywa, w wielu również nie – kup kartę i sprawdź zanim wynajmiesz domek). Interesujące Cię karty SIM to Telekomsel Flash i Indosat M2 (150,000 IDR – 200,000 IDR (48PLN – 64PLN) za miesięczny, nieograniczony dostęp do Internetu). Po tym jak załatwisz wszystko, co może kosztować troszkę nerwów, w Indonezji żyje sie bosko – ludzie są cudowni, ceny bardzo przyjemne, a przed czy po pracy możesz do woli korzystać z pięknych, dzikich plaż czy zwiedzać lokalne wioski.
Jedzenie w Indonezji nie porywa. Lokalna kuchnia nie jest zbyt wysublimowana, na dodatek wszystko jest słodkawe i mdłe, ale pośród wielu lokalnych dań kilkanaście jest naprawdę ok. Jeśli mieszkasz na miejscu i liczysz się z pieniądzmi najlepszy wyjściem jest street-food; w każdej miejscowości znajdziesz kilka-kilkanaście stoisk obok siebie z charakterystycznymi, oświetlonymi wieczorem szklanymi gablotami i namiocikami pod którymi można zjeść. Wybierz te, w których jedzą lokalesi, a kupisz tanie i smaczne jedzenie; nie martw się również o warunki sanitarane – wszystko smażone jest w głebokim oleju, *nigdy* nie zdarzyło nam sie struć, chociaż widok mięsa leżącego na słońcu (zapomnij o czymkolwiek z lodówki) nie wydaje się obiecywać spokojnej nocy;-)
Nasi Goreng, Nasi Campur
Naszą dietę czyniły w głównej mierze (podane ceny to ceny street-foodu):
- Sate – kawałki mięsa grillowane na patyczku, serwowane z pikantym lub ostrym orzechowym sosem, Cena za +/- 10 patyczków – 15,000 IDR (5 PLN),
- Ote-Ote – mączne placuszki wypełnione warzywami, smażone w głebokim oleju. Cena za sztukę: 500 IDR (0,15 PLN),
- Nasi Goreng – smażony ryż z warzywami i jajkiem. Cena za porcję: 7,000 – 10,000 IDR (2 PLN – 3 PLN),
- Nasi Campur – „mieszany” ryż, czyli ryż z dodatkami, cena za porcję podobna jak powyżej
- Tahu Isi – małe, panierowane kwadraty z tofu z warzywami w środku, również smażone w głębokim oleju. Cena za sztukę: 500 IDR – 1000 IDR (0,15 PLN – 0,30 PLN),
- Perkedel – mączne placuszki z kukurydzą, znów głęboki olej, klon Ote-Ote. Cena za sztukę: 500 IDR (0,15 PLN),
- Soto Ayam – słony rosół z kawałeczkami kurczaka, smażoną cebulką, ryżowym makaronem, fragmentem jajka, o mocnym smaku i intensywnym żółtym kolorze kurkumy. Cena za niewielki talerz z miseczką ryżu: 7,000 IDR (2.25 PLN),
- Krupuk – lokalny dodatek do dań, dla Polaka to po prostu duże prażynki, znane z czasów komuny jako zamiennik chipsów, serwowane z sosem – jeśli istnieje wybór wybierz pikantny orzechowy sos, mniam. Cena za porcję: 5,000 IDR (1.5 PLN),
- Kukurydza z grilla posmarowana bardzo pikantnym sosem – w zależności od miejsca, w którym ją kupujesz cena waha się od 2,000 IDR – 5,000 IDR (0,60 PLN – 1,60 PLN).
Warto zwrócić uwagę na to, iż miesięczna wiza trwa 30 dni (kara za jeden dzień przekroczenia terminu wizy, która oczywiście nam się przytrafiła, dubluje jej cenę), a wlatując do Indonezji musisz przygotować $25 (70 PLN) na Visa On Arrival (miesięczna, można przedłużyć ją raz o kolejny miesiąc, następnie w teorii należy wylecieć z kraju – można jednak dopłacając pod stołem przedlużyć ja bez wylotu… taki kraj;-)). Wylatując zapłacisz frycowe w postaci 150,000 IDR (48 PLN). Wszytkie azjatyckie tanie linie lotnicze cholernie się obsuwają – minimum godzinę, nasz rekord to łącznie trzy w jednym locie… Warto to uwzglednić planując przesiadki. Hm, chyba to by było na tyle, na naszym fanpage’u zainteresowanym możemy rzucić inne ceny:) Sampai jumpa!