Śniadanie po wietnamsku – banh cuon
Banh cuon to bardzo delikatne naleśniki z mięsnym farszem. Ciasto przygotowuje się z mąki ryżowej i tapiokowej (można dodać też skrobię ziemniaczaną), a sam proces robienia placków to już wyższa szkoła jazdy. Używa się do tego garnka z mocno naciągniętą (jak na bębnie), bawełnianą tkaniną, na którą wlewa się chochlę ciasta rozprowadzając je cieniutką warstwą. Bulgocząca w garnku woda tworzy gorącą parę, która błyskawicznie i równomiernie gotuje ciasto, a wilgoć sprawia, że jest elastyczne i daje się zdjać za pomocą płaskiego, bambusowego patyczka. Tutaj możecie zobaczyć jak ten proces wygląda w perfekcyjnym wydaniu – to popularny lokal w Can Tho, o którym parę słów poniżej. Na płatach ciasta układa się farsz z mielonej wieprzowiny smażonej z grzybami (uszakami), zawija i podaje z plastrami cha lua (mielonej, wieprzowej wędliny), kiełkami fasolki mung, ogórkiem posiekanym w zapałki i smażoną cebulką. Bardzo podobna i też popularna wersja nazywa się banh uot – to płaty ciasta bez farszu, pocięte na kawałki i podane z takimi samymi dodatkami. Oba rodzaje naleśników jemy z nuoc cham.
Banh cuon jadane jest zazwyczaj na śniadanie – w Wietnamie nie ma z tym problemu, bo można je kupić za 3-4 pln na co drugim skrzyżowaniu, ale taka precyzja we własnej kuchni, o świcie, z pustym brzuchem mogłaby doprowadzić do katastrofy. Nie znaczy to, że zniechęcam do robienia tych naleśników, wręcz przeciwnie – są pyszne, a zdjęcie z patelni (tak, w domowej wersji banh cuon można zrobić na patelni!) ciasta, które trzyma się w jednym kawałku sprawi, że pękniecie z dumy, ale zostawcie sobie tę zabawę na wolne popołudnie 🙂
Banh cuon Sai Gon, Dong Khoi Str. & Dong Vo Van Than Str. crossing, Can Tho. 28 000 VND. Najlepiej wspominam banh cuon właśnie w tym mejscu. Popularne, gwarne, specjalizujące się tylko w tym daniu. Dodatkowo z miłą, młodą obsługą, która zna co nieco angielski. Otwarte w porze śniadaniowej i wieczorem.
Banh uot, 15 Le Quy Don, Ben Tre. 15 000 VND. Ben Tre to dziwne miasto w delcie Mekongu, zapadające w pamięć dzięki bardzo komunistycznej architekturze. Ogromne place, długie ulice, szerokie chodniki ciągnące się wzłuż niekończących się murów i ogrodzeń, dzieci w szkolnych mundurkach i ogólne wrażenie pustki, również kulinarnej. Nachodziłam się dużo, żeby znaleźć coś dobrego – ten adres polecam zdecydowanie.