Kulki mocy z 3 składników wzmocnione Reishi
Witajcie w czasach, które wymagają super wsparcia. Przednówek, osłabienie i takie tam, to wiadomo. Maseczki, panik-demia, brak ludzkiej bliskości czyli cały 2020 z jego niezłym wpierdolem, też wiadomo. Z kim nie pogadam, to dzieje się niezły hardcore na poziomie materii i emocji i ja tu nie odstaję, zatem, by jakoś utrzymać się na powierzchni nie sięgając po toksyczne wzorce (np. melanż czy wpierniczenie połowy zawartości lodówki), sięgam po wzorce nowe, relatywnie zdrowe, czyli jem, ale mniej i sensowniej. Pamiętając, że to co zdrowe, super-duper dietetyczne też może zrobić kuku (bo oczywista, że jakbym zjadła całą tę miskę kulek ze zdjęcia, to nabawiłabym się, co najmniej, bolesnego wzdęcia).
Do rzeczy. Dziś prosto i fajno. Kulki z 3 składników, opcjonalnie wzmocnione grzybowym adaptogenem, mianowicie Reishi. Jako, że o migdałach, daktylach i kakao rozpisywać się dla Was pewnie nie potrzebuje, to grzyby Reishi przedstawić warto i do menu wdrożyć też warto. Sprawa łatwa, bo można je nabyć w sproszkowanej formie, dodawalnej do wszystkiego, nieco jednak komplikuje ją smak – są bardzo gorzkie. W poniższym przepisie przypada ich niewiele na jedną kulkę, ale dodając tu i tam po troszku (np. do kakao, koktajlu, pasty kanapkowej itp.) można sobie delikatnie to cudo suplementować. Albo po prostu kupcie w tabsach i nie kłopoczcie sobie głowy jakimiś przepisami 😉
Reishi są z Azji i robią dobrze, jeśli się stresujecie, bo zwiększają odporność na wszelkiego rodzaju stresujące czynniki, regulują też nasz organizm po wszelkich wystrzałach adrenaliny czy kortyzolu wspomagając nasze nadnercza. Tym samym są sprzymierzeńcem przy niepokoju, bezsenności – pochodnych stresu jakby nie patrzeć. Jeśli interesuje Was temat adaptogenów to bardzo polecam go zgłębić, bo w łagodny sposób podnoszą witalność i energię – w necie jest masa informacji, a tu na blogu znajdziecie post o aswagandha i herbatkach z adaptogenami.
PRZEPIS
na ok. 16 kulek
150g migdałów
12-13 miękkich daktyli
1,5 łyżki (surowego*) kakao w proszku
szczypta soli
1 łyżeczka grzybków Reishi w proszku do posypania lub wmieszania w masę (opcjonalnie)
Migdały rozsypuje na patelni i prażę na najmniejszej mocy ok 30 min – to ważny etap, który nie tylko poprawia strawność migdałów, ale też znacząco wpływa na ich smak, wydobywając wspaniałe orzechowo-ziemisto-karmelowy aromat. Tu ważne, by patelnia była nagrzana równomiernie i by nie palić migdałów – czyli nie chcemy żeby zbrązowiały w trakcie prażenia.
Po ostudzeniu wrzucam je do blendera i niedbale miksuję by się pokruszyły. Dodaję daktyle, sól, kakao i miksuje wszystko tak by nabrało konsystencji plasteliny (nie znam idealnego blendera – czy nisko czy wysoko obrotowy – w każdym czasem trzeba przerwać, przemieszać tę masę, więc nie zrażajcie się, bo ona dość szybko w taką plastelinę, z której można lepić się zamieni). Fajnie jak zostana większe kawałki migdałów, ale jest też pysznie jak wszystko zmieli się bardzo drobno i jednolicie.
Formuje kulki i trzymam je w lodówce ok 3 dni. Można je obtoczyć w kakao, wiórkach kokosowych, pokruszonych orzechach, można nie obtaczać niczym lub posypać jakimś super-duper proszkiem jak np. grzybki Reishi (nie przesadźcie z nimi, bo są intensywnie gorzkie w smaku).