Che xi ma phu, słodki pudding z czarnego sezamu
Smakołyki w Hoi An za 10 000 VND (ok. 2,2 PLN)
Czarne i gęste jak noc. Charakterystyczne dla zabytkowego Hoi An, dokąd przywędrowało dawno temu wraz z chińskimi kupcami. Niesie w sobie magię medycyny Kraju Środka ukrytą w nasionach sezamu. Che xi ma phu nazywane również che me den lub che vung den to słodki, lepki pudding o kremowej konsystencji przygotowany z intensywnych w smaku ziaren czarnego sezamu, kleistej mąki, cukru oraz mleka lub wody. Tradycyjne receptury, będące tajemnicą najstarszych kucharzy, jako dodatkowe składniki wymieniają pennywort (wąkrota azjatycka) oraz sekretne chińskie medykamenty. Współczesne przepisy nie są tak zaawansowane, jednak umożliwiają wzbogacenie walorów smakowych i zdrowotnych pasty poprzed dodanie imbiru, zmielnych orzechów czy migdałów.
Sposobności by delektować się che xi ma phu szukać należy w rzeczonym Hoi An, najlepiej po zmroku. Nocne, rozświetlone lampionami uliczki starego miasta, po których jeszcze kilka godzin temu przelewały się tłumy turystów, stają się tłem dla mikro światów stworzonych z plastikowych stołeczków. Królują tam rozgadane Wietnamki o złotych uśmiechach, otoczone wysokimi, srebrnymi garami, w których nurkują długie chochle, łowiące czarny, parujący płyn. Maleńka porcja na zaledwie kilka machnięć łyżeczką zapewnia taką dawkę słodyczy i ciepła, że żal ruszać dalej. Zamawia się więc kolejną, byle jeszcze chwilę posiedzieć wśród rozgadanych studentów, słuchać połamanego, egzotycznego akcentu, wpatrywać się w nocne życie, które w tym miejscu jest magiczne, inne niż gdziekolwiek indziej.
Mam te obrazy przed oczami, wracam do nich na zdjęciach, ale najmilszą podróżą jest ta aktywująca kubki smakowe. Niełatwo trafić na anglojęzyczny przepis na sezamowe che, przeszukałam więc wietnamskie strony i dzięki zdjęciom oraz google translate udało mi się spisać kilka reguł. Zrobiłam 2 wersje, które różnią się odbrobinę składnikami, oraz sposobem przygotowania. Obie spisuje poniżej – myślę, że wersja orzechowa będzie częściej gościć w moim menu, jest tak cudownie treściwa i kremowa…mmmm
Przepis 1 – wersja z imbirem
100 g czarnego sezamu
50 g skrobii ziemniaczanej
80-100 g cukru lub ksylitolu
200 ml mleczka kokosowego
400 ml wody
mały kawałek imbiru
Sezam wrzucamy na rozgrzaną patelnię i prażymy na najmniejszym ogniu ok. 2 minuty, pamiętając o sporadycznym mieszaniu. Przekładamy do blendera, dodajemy mleko kokosowe i blendujemy dokładnie (im gładsza pasta tym lepiej więc sprawdzą się tu mocne blendery). Skrobię oraz cukier (użyłam najdrobniejszego brązowego cukru) rozpuszczamy w wodzie i zagotowujemy na średnim ogniu. Dodajemy sezamowe puree i mieszamy energicznie. Wrzucamy obrany i pokrojony w kawałki imbir, gotujemy jeszcze 2-3 minuty mieszając dosyć często. Przed podaniem imbir wyławiamy lub miksujemy gorący deser ponownie by nabrał jeszcze gładszej konsystencji.
Przepis 2 – wersja z orzeszkami ziemnymi
100 g czarnego sezamu
60-80 g orzeszków ziemnych niesolonych
50 g mąki z kleistego ryżu
80-100 g cukru (ponownie używam brązowego)
200 ml mleka kokosowego
1 szklanka wody
Sezam mielimy na drobną mąkę – polecam młynek do kawy w tym celu. Orzeszki ziemne prażymy kilka minut na gorącej patelni, gdy ostygną również mielimy na drobny proszek i łączymy z sezamem. Na dużą patelnię wysypujemy mąkę ryżową i podgrzewamy na małym ogniu mieszając od czasu do czasu. Gdy mąką zmieni kolor z białego na złocisny zdejmujemy z ognia i łączymy z orzechami i sezamem. Wodę z cukrem zagotowujemy, dodajemy przygotowany wcześniej sezamowy proszek i mieszamy energicznie. Dodajemy mleko kokosowe, gotujemy wszystko 2-3 minuty. Ta wersja che xi ma phu jest gęstsza i ma jaśniejszy kolor. Dodatkowo proszek z sezamu i mąki można trzymać w słoiku dość długo i przygotowywać deser w dowolnej chwili, dodając ulubione składniki. Takie che podajemy gorące, w niewielkich porcjach – mocno syci i wspaniale rozgrzewa. Mi smak sezamu przypomina nasz polski mak, wiec pokuszę się chyba o zaserwowanie tego smakołyku na bożonarodzeniowym stole.
PRZEPIS
Przepis 1 – wersja z imbirem
100 g czarnego sezamu
50 g skrobii ziemniaczanej
80-100 g cukru lub ksylitolu
200 ml mleczka kokosowego
400 ml wody
mały kawałek imbiru
Sezam wrzucamy na rozgrzaną patelnię i prażymy na najmniejszym ogniu ok. 2 minuty, pamiętając o sporadycznym mieszaniu. Przekładamy do blendera, dodajemy mleko kokosowe i blendujemy dokładnie (im gładsza pasta tym lepiej więc sprawdzą się tu mocne blendery). Skrobię oraz cukier (użyłam najdrobniejszego brązowego cukru) rozpuszczamy w wodzie i zagotowujemy na średnim ogniu. Dodajemy sezamowe puree i mieszamy energicznie. Wrzucamy obrany i pokrojony w kawałki imbir, gotujemy jeszcze 2-3 minuty mieszając dosyć często. Przed podaniem imbir wyławiamy lub miksujemy gorący deser ponownie by nabrał jeszcze gładszej konsystencji.
Przepis 2 – wersja z orzeszkami ziemnymi
100 g czarnego sezamu
60-80 g orzeszków ziemnych niesolonych
50 g mąki z kleistego ryżu
80-100 g cukru (ponownie używam brązowego)
200 ml mleka kokosowego
1 szklanka wody
Sezam mielimy na drobną mąkę – polecam młynek do kawy w tym celu. Orzeszki ziemne prażymy kilka minut na gorącej patelni, gdy ostygną również mielimy na drobny proszek i łączymy z sezamem. Na dużą patelnię wysypujemy mąkę ryżową i podgrzewamy na małym ogniu mieszając od czasu do czasu. Gdy mąką zmieni kolor z białego na złocisny zdejmujemy z ognia i łączymy z orzechami i sezamem. Wodę z cukrem zagotowujemy, dodajemy przygotowany wcześniej sezamowy proszek i mieszamy energicznie. Dodajemy mleko kokosowe, gotujemy wszystko 2-3 minuty. Ta wersja che xi ma phu jest gęstsza i ma jaśniejszy kolor. Dodatkowo proszek z sezamu i mąki można trzymać w słoiku dość długo i przygotowywać deser w dowolnej chwili, dodając ulubione składniki. Takie che podajemy gorące, w niewielkich porcjach – mocno syci i wspaniale rozgrzewa. Mi smak sezamu przypomina nasz polski mak, wiec pokuszę się chyba o zaserwowanie tego smakołyku na bożonarodzeniowym stole.